Autor: Tomasz Kołodziejczak
Tytuł: "Schwytany w światła"
Cykl: Dominium Solarne
Tom: 2
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: styczeń 2011 (1999)
Liczba stron: 352
"Schwytany w światła" to kontynuacja powieści Tomasza Kołodziejczaka "Kolory sztandarów". Akcja książki rozpoczyna się dokładnie w tym samym momencie, w którym zakończyły sie "Kolory sztandarów".
Daniel Bondaree, były tanator, były żołnież, były patriota, ale również były rebeliant, zdrajca i więźień. Po odbyciu 15 lat wirtualnego więzienia wychodzi na wolność. Mimo, iż w rzeczywistym świecie minął tylko jeden miesiąc w umyśle czuje ciężar tych wszystkich lat niewoli, czuje się złamany. Rusza w podróż, która może nadać sens jego życiu, rusza by podzielić się z innymi wolnymi ludźmi informacją, którą posiada w swoim ciele i umyśle, informacją, która może pomóc w pokonaniu korgardów i być może zyskaniu siły, by przeciwstawić się Dominium.
Sytuacja na Gladiusie zaczyna się komplikować. Władzę sprawują Ulegli. Ale czy na pewno? Rezydenci Dominium są wszędzie. Rozbudowują swoje przekaźniki do "sieci mózgów", wpływają na sprawujących władzę, łamią prawo i są bezkarni. Ale czy Dominium jest takie złe i okrutne? Czy to solarni są winni czystkom na Gladiusie czy może "nowa władza"? Dina Tivoli, była dziewczyna buntownika Daniela Bondaree, siostra członka Rady Elektorów, ma wątpliwości, które wzbudza w niej rozwijający się związek z rezydentem solarnym Tankredem.
Jednocześnie okazuje się, że Danielem zaczynają się interesować wszyscy dookoła, władze Gladiusa, solarni, a także obce rasy, które pragną zdobyć tajemnice technologii korgardów i wygrać wyścig zbrojeń z rasą ludzką. Daniel musi uciekać, musi chronić informacje, które ma zaszyfrowane w nodze. Ale jak ukryć się wszechwiedzącemu systemowi, jak uciec władzy, która wszędzie ma swoich agentów. Nie będzie łatwo.
"Schwytany w światła" uzupełnia wszystko to, czego zabrakło mi w "Kolorach sztandarów", ale jednocześnie otwiera kolejne pustki, niedopowiedzenia, które chciałbym, aby zostały wypełnione i rozwikłane. W odróżnieniu od "Kolorów..." akcja "Schwytanego..." toczy się bardziej wielowątkowo, by połączyć wszystko w całość w punkcie kulminacyjnym. Bardzo ciekawy jest wątek z Diną Tivoli. Szkoda tylko, że autor nie nadał głębszego sensu spotkaniom z pustelnikiem. Za to wątek Daniela wykreowany jest nieco nazbyt schematycznie. Bohater ucieka, jest chwytany, znowu ucieka i znów jest chwytany itp. Brakowało mi również bliższych kontaktów z korgardami i dalszego rozszerzania wiedzy o tej obcej cywilizacji.
Wydaje się, że historia się domknęła, że nic więcej nie może się zdarzyć, ale ja mam nadzieję, że jeszcze wrócę do świata Dominium Solarnego i dowiem się więcej o Danielu, Dinie, Gladiusie i korgardach. Polecam.
Ps. Tak jak "Kolory sztandarów" "Schwytanego..." czytałem w formie ebooka. Bardzo przyjemnie, bardzo mobilnie i nie zajmuje miejsca w mieszkaniu (ale nie ma też "trofeum" na półce :P no chyba, że liczyć półkę w Aldiko)
zastanawiam się nad tą i wcześniejszym domem :)
OdpowiedzUsuń