Współpraca z wydawnictwami to temat, który wśród blogerów książkowych budzi najwięcej emocji. Chcesz współpracować?
To nie daj się zjeść.
Kilka dni temu Mariusz napisał artykuł, w którym wycenił czas poświęcony na recenzowanie książek. Wywołało to małą burzę i właściwie o to mu chodziło ;) sama byłam ciekawa jakie reakcje wywoła ten tekst i w jaki sposób zostanie odebrany. A jaki jest moim zdaniem sens bycia świadomym wartości czasu, który poświęca sie na pisanie recenzji? Taki, żeby nie dać się zjeść.
To nie daj się zjeść.
Kilka dni temu Mariusz napisał artykuł, w którym wycenił czas poświęcony na recenzowanie książek. Wywołało to małą burzę i właściwie o to mu chodziło ;) sama byłam ciekawa jakie reakcje wywoła ten tekst i w jaki sposób zostanie odebrany. A jaki jest moim zdaniem sens bycia świadomym wartości czasu, który poświęca sie na pisanie recenzji? Taki, żeby nie dać się zjeść.
Oczywiście nie chodzi o masowe żądanie zapłaty za recenzje, choć chyba nikt z nas, książkowych blogerów, nie pogniewałby się za możliwość zarabiania na pisaniu :) Blogów jest mnóstwo, ale nie oszukujmy się, wiele z nich jest po prostu kiepskich pod względem merytorycznym i zamieszczane na nich teksty z recenzjami mają niewiele wspólnego. Jest tez sporo wartościowych blogów, na które sama często zaglądam, choć rzadko komentuję. Ale nie o tym chciałam dziś napisać.
Współpraca z wydawnictwami budzi emocje. Niejednokrotnie widziałam na przeróżnych forach wątki jej poświęcone. I zasypane pytaniami jak dostawać "darmowe ksiazki". Pominę osoby, które pytają o to po kilku dniach blogowania. Załóżmy, że piszesz juz jakiś czas. Pewnego dnia dostajesz propozycję współpracy lub pozytywną odpowiedź na swojego maila. Cieszysz się, bo to dla ciebie jakieś osiągniecie. I często zgadzasz sie dosłownie na wszystko.
Błąd. Jeśli wiesz, że piszesz dobrze, ceń się. Współpraca polega na kooperacji dwóch stron, a nie na dostosowywaniu się jednej z nich. I nie chodzi o stawianie się na pozycji "co to nie ja", ale jeżeli nie pasują ci warunki, chciałbyś coś w nich zmienić, nie bój się o tym powiedzieć. W wydawnictwach tez pracują ludzie, niekiedy naprawdę świetni, z którymi zawsze można się dogadać. Jeżeli umieszczasz na blogu banerki, zapowiedzi itp. to powinien to być twój własny wybór, a nie odgórne żądania. Nie mówiąc już o tym, że recenzje nie powinny być "laurkami". Wrażenie bycia docenionym sprawia, że łatwo się wpakować w coś, co nie do końca ci odpowiada. Napisałam "wrażenie", gdyż moim zdaniem o prawdziwym docenieniu można mowić wtedy, gdy maila z propozycją współpracy dostajesz konkretnie ty, a nie ty i jeszcze dwudziestu innych blogerów.
Masz takie samo prawo mieć swoje własne warunki, jak wydawnictwo. Oni dają ci książkę, a ty im dajesz swój czas i reklamę, która w sieci pozostaje na lata i dla ludzi szukających opinii o danej książce, często się liczy. Dlatego nigdy nie stawiaj się na z góry gorszej pozycji. Nie warto.
bardzo dobry wpis - a temat cóż, przez cały czas aktualny. Ja nie współpracuje z wieloma wydawnictwami...ale mi na tym nie zależy. Czytam bo lubię...piszę bo chce :)
OdpowiedzUsuńps. gdzie mogę znaleźć artykuł , o którym piszesz?
To artykuł z ostatniego piątku, "Ile się zarabia na recenzjach książek?".
Usuńhttp://www.poprostuksiazki.eu/2013/11/ile-sie-zarabia-na-recenzjach-ksiazek.html
Usuńdziękuje :)
UsuńŚwietny wpis! Ja współpracuję z wydawnictwami, ale biorę jedynie te książki, które prędzej czy później i tak bym kupiła. Na inne po prostu szkoda mi czasu, szczególnie teraz, kiedy pracuję na cały etat, a po pracy zajmuję się domem i dzieckiem.
OdpowiedzUsuńDokładnie. Nie chodzi o to, żeby nie współpracować, tylko żeby się nie zachłysnąć i nie wpakowac w coś, co stanie się przykrym obowiązkiem. Ja też się ograniczyłam z książkami do recenzji. Raz, że szkoda mi czasu na to, co niekoniecznie jest moim "must have", a dwa to mimo współprac wciąż kupuję dużo książek i nie mam kiedy tego wszystkiego czytać.
UsuńI wiadomo, że kupiona kusi dużo bardziej.
UsuńNic dodać, nic ująć
OdpowiedzUsuńTutaj już nie ma co dodawać, bardzo dobry tekst! :)
OdpowiedzUsuńi z tym tekstem się zgadzam, w przeciwieństwie do tekstu Mariusza. bo oczywiście, że nie można traktować się jako niewolnika wydawnictwa, ale dla mnie stwierdzenie, iż jest to "wyzyskiwanie blogerów" to za dużo - to chyba wydawnictwo robi nam łaskę, a nie my im?
OdpowiedzUsuńPrzeczytaj jeszcze raz to co napisałam, ze zrozumieniem. A później popatrz na swoje ostatnie zdanie. Napisałaś, że wydawnictwo robi blogerom łaskę - czyli od razu stawiasz się na gorszej pozycji. Przy takim podejściu prędzej czy później dasz się zjeść.
UsuńMyślę, że współpraca jest dobra, ponieważ są to jakieś obopólne korzyści. Sama pamiętam jak się cieszyłam na wieść o pierwszej współpracy, ale nie ukrywajmy trzeba tez mieć swoj honor. Nie podoba mi się to, że jak jakiś bloger współpracuje z wydawnictwem to ciągle dodaje posty dotyczące nowych książek i tak się dzieje, że na każdym blogu czytasz to samo. To jest nudne i jak dla mnie dany bloger traci na wiarygodności.
OdpowiedzUsuńMasz sporo racji, mnie osobiście takie masowe zapowiedzi bardziej zniechęcają niż zachęcają do danej książki.
UsuńZawarłaś w tym poście wszystko to, co sama często myślę. Nie ujęłabym tego lepiej :)
OdpowiedzUsuńTak, zgadzam się z Tobą. W tym wypadku masz absolutną rację :) Współprace, w których obie strony dają coś z siebie są o wiele lepsze niż jednostronne gonienie za uwagą ze strony wydawnictwa ;)
OdpowiedzUsuńCiekawy wpis i potrzebny :) Ja także ograniczyłam współpracę i decyduję się jedynie na te książki, które mogą mnie bardziej zainteresować lub od dawna mam je na swojej liście. Wtedy jest większa motywacja do czytania, a potem i do pisania. Współpraca to wspaniała rzecz, tylko jak zawsze: wszystko w umiarze. Poza obowiązkami recenzenta są też inne ważne rzeczy: studia czy rodzina.
OdpowiedzUsuńFantastyczny artykuł
OdpowiedzUsuń