Temat na ten post nasunął mi się już wczoraj. Pisałam ostatnio recenzję pewnej książki. Nigdy nie przepisuję opisu z okładki, tylko sama staram się przybliżyć fabułę. Tym razem głowiłam się nad nią co niemiara, żeby tylko nie zdradzić faktów, które psują całą zabawę z czytania. Nie było to łatwe, ale warto było dłużej posiedzieć przy tekście i mieć satysfakcję, że nikomu nie zepsuję przyjemności z lektury.
Nieco później natknęłam się na inną recenzję. Zajrzałam, ciekawa wrażeń jej autorki. I cóż zobaczyłam? Bach, bach, bach i w kilku akapitach zmieściły się wszystkie kluczowe wydarzenia, które podczas czytania były elementami zaskoczenia. Załamałam ręce.
To nie pierwszy przypadek, gdy spotkałam się ze spoilerami w recenzjach. Czasem aż boję się czytać o książkach, które mnie interesują. Nie cierpię sytuacji, gdy zaczynając czytać z góry wiem co się stanie. Nawet jeśli jest to wiedza typu "mniej więcej". Pisząc recenzje, spoilerów unikam jak ognia. Pewnie zdarzają mi się sytuacje, gdy coś się wymsknie, ale nigdy nie są to najistotniejsze elementy fabuły.
Strasznie razi mnie niedbalstwo, czy też bezmyślność, niektórych recenzentów w tej kwestii. Czasem chyba można się nieco wysilić i w przypadku samodzielnego opisywania wydarzeń, nie streszczać książki zdradzając jednocześnie wszystko, co powinno zostać tajemnicą.
Absolutnie się z Tobą zgadzam! To jest strasznie irytujące i dlatego czytam recenzje tylko kilku "sprawdzonych" blogerów...
OdpowiedzUsuńA moim zdaniem trudno jest obiektywnie określić, czy w recenzji zdradza się zbyt wiele fabuły. Ja mam z tym problem, i szczerze mówiąc, nawet się nad tym bardzo nie zastanawiam. Piszę, a przynajmniej staram się, pisać prosto z serca, i słowa same przychodzą, czasem mam ochotę streścić całą fabułę, ale się powstrzymuję, a niekiedy nie mam nic do powiedzenia i bardziej skupiam się na konkretach. Niemniej jednak, trudno znaleźć złoty środek, choćbym nie wiem ile siedziała nad recenzją i tak nigdy nie mam odczucia perfekcji. ;p
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Przyznam, że na początki blogowania zdarzało mi się wiele razy spojlerować - czasem przez przypadek, czasem tak po prostu wychodziło. Teraz staram się pilnować tego co piszę i rzadko wychodzę poza opis, ale zdarza się, że coś tam nakreślam. :)
OdpowiedzUsuńzgadzam się :/ jasne, że są książki których prawie nie da się opisać, bo są praktycznie o niczym, ale wtedy można to pominąć, albo napisać chociaż kim jest bohater, coś takiego. natomiast jeśli pisze jakiś spoiler z premedytacją to zawsze oznaczam go wielkimi pogrubionymi literami. można? można. ciekawe, czemu niektórzy nie potrafią tego.
OdpowiedzUsuńwiele razy napotykałam się na różne spoilery (w tym mojej ulubionej książki, Przeminęło z wiatrem, ale na szczęście nie był szczegółowy tylko raczej ogólnikowy, za to dotyczył ostatnich stron, eh..) i wzięłabym chyba pod nóż ich autorów, no naprawdę :c